Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/259

Ta strona została przepisana.

wille. Pani hrabina po tym gdy ją okradziono, postanowiła opuścić Warszawę.
Żarski począł krążyć podniecony po pokoju. W pewnym momencie rozkazał:
— Przetrząsnąć całą willę!
— Nie pozwolę na to — zawołał dozorca... — Dosyć się napracowałem przy porządkowaniu po ich wyjeździe. Hrabina ma w tych dniach przyjechać...
— Po czyim wyjeździe — przerwał mu komisarz Żarski.
— Po wyjeździe tych, którzy tu mieszkali — odrzekł dozorca bez zająknięcia.
— Długo tu mieszkali?
— Sporo czasu, dokładnie nie pamiętam.
— Jak widać ma pan słabą pamięć. To nie szkodzi, gdy będzie potrzeba, przypomnimy panu wszystko.
— Jak wyglądał właściciel willi?
— Przystojny, wysoki poważny.
— A jak się nazywał?
— Krygier, mówili nawet, że to baron, czy lord. Ja tam nie wiem.
— A gdzieżeście byli, kiedy wchodziliśmy do willi.
— W ogrodzie.
— I nie słyszeliście, jak tu gospodarujemy cztery godziny czasu?
— Głuchawy jestem.
— Aha... Głuchy... Ma słabą pamięć — rozważał komisarz Żarski. — A psy kto zastrzelił?
— Ja. Tęskniłv za panem swoim. Zaczęły zdradzać niepokój. Wściekały się.
— A czy pan prowadził interesy? Czy przychodzili do niego ludzie? Kobiety, może?
— Mój pan najczęściej przebywał zagranicą. Tu, w willi nikogo nie przyjmował.