Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/261

Ta strona została przepisana.

Komisarz Żarski widział, ze od dozorcy niczego we wydobędzie.
— Tego dozorcę zabierzemy z sobą, — rozkazał komisarz żarski, — przed wilią ustawić straż. Nikogo nie wpuszczać i nie wypuszczać.
W mgnieniu oka kajdanki znalazły się na rękach dozorcy.
Komisarz poznański był oburzony na Żarskiego, ale nie mógł mu robić zarzutów. Wszak sam zaprosił tego „Rosjanina“ do Poznania, by wytropił warszawskich cwaniaków, którzy przybyli na gastrole do Poznania. Komisarz Borewski, rodem z Wielkopolski, przyzwyczajony był do innej, niemieckiej szkoły śledczej, gdzie systematyczność i rozwaga odgrywały najważnieszą rolę. Tymczasem kom Żarski z Warszawy działał intuicyjnie, jak pod wpływem nagiego na- z „trofeów“ Żarskiego. Zdaniem Borewskiego, dozorca jest niewinny, a wilia nie była siedzibą kasiarzy. Postanowił tego jeszcze dnia zlikwidować akcję Żarskiego jako fatalną. Zamierzał to uczynić przy obiedzie, na który chciał zaprosić Żarskiego. Niespodziewanie Żarski odmówił, przyrzekając, że odwiedzi Borewskiego po obiedzie w jego gabinecie, w Urzędzie.
O umówionej porze zjawił się w gabinecie Borewskiego.
— Oto nasze zwycięstwo — rzekł Żarski, kładąc na biurku Borewskiego pantofel damski i buteleczkę z płynem.
— Pantofel — odparł komisarz Borewski, nie bez ironii — miałem już przyjemność oglądać. Pan kolega, widać, jest amatorem damskich nóżek...
— Jak czasem — z przekąsem rzekł Żarski. — Ale w pantoflu leży moja nadzieja. Razem z tą flaszeczką mamy dwa klucze do rozwiązania naszej zagadki.