Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/264

Ta strona została przepisana.

kawie określić wygląd zewnętrzny mieszkańców owej willi.
Profesor nie tracił humoru i odrzekł:
— Małoż to wizyt mam dziennie? Czyż mogę obserwować bliższe otoczenie chorego? I to w dodatku z taką drobiazgowością, jakiej wymaga zazwyczaj policja w celach śledczych?
Żarski zorientował się w sytuacji. Postanowił Wziąć profesora „pod włos“.
— Gdybym powiedział panu profesorowi o kogo nam chodzi, nie weźmie pan za złe, że go fatygujemy.
— Ależ to drobnostka...
— Poszukujemy tu dwóch niebezpiecznych przestępców. z którymi policja na całym święcie nie mogła się uporać. Mamy wszelkie dane do przypuszczenia, że oni właśnie byli mieszkańcami tej willi...
— Ale cóż to może mnie obchodzić? — przerwał mu profesor Schwarz.
— Chorym był „Klawy Janek“, o którym pan profesor zapewne czytał w prasie, że uciekł z Pawiaka... Przesadzając mur okalający więzienie, musiał on uderzyć się w głowę... Był upust krwi, a może i inna choroba, w związku z którą pana profesora wezwano do willi...
Profesor nagle wstał z miejsca, jakby zamierzał już odejść i rzekł:
— Panowie mi wybaczycie, ale, niestety, nie mogę służyć żadnymi informacjami Lekarz jest jakby spowiednikiem. Lekarz leczy ciało, — duszpasterz — dusze. Ale nikomu z nich nie wolno zdradzać powierzonej mu tajemnicy.
— Ależ, panie profesorze, tu chodzi o niebezpiecznych przestępców — unosił się komisarz Żarski.
— Dla mnie człowiek to pacjent bez względu na