Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/285

Ta strona została przepisana.

Daleko od wszystkich. Będziemy żyli w szczęściu, jak para gołąbków...
— Nie — zagrzmiał nad nim głos Anieli. — Wolę mieszkać z tobą w suterynie, chodzić boso i nago niż w pałacu i kosztownych strojach za kradzione pieniądze. Wybieraj: ja albo Krygier.
— Zapominasz o tym, co Krygier uczynił dla mnie — odezwał się po chwili Jane,. — wydobył mnie z więzienia. Musiał z mego powodu uciekać do Poznania. Nie mogę tak nikczemna postępować wobec niego. Tylko ta jedna ostatnia robota i...
— Ja albo Krygier — ponowiła stanowczo swoje żądanie.
Janek byłby gotów uciec z Anielą na koniec świata, gdyby nie jego ambicja złodzieja, która nie pozwalała mu tak postąpić wobec „swego“ człowieka, poniekąd dobrodzieja.
Janek biegał nerwowo po pokoju, Był między młotem i kowadłem. Nerwy jego nie wytrzymały tego napięcia. Podszedł do okna, by zaczerpnąć zimnego powietrza. Naraz przystanął i rzekł:
— Zanim rozstajemy się, pragnę cię tylko o jedno zapytać.
— Mów szybko, ale tylko prawdę.
— Otrzymałem poufną wiadomość, że natrafiono na ślady twoich stóp pod Pawiakiem, które utrwalono w gipsie. Czyś czasem nie zostawiła w willi Krygiera swoich pantofelków?
— Tak. Ale co to ma wspólnego?...
— Nawet bardzo dużo wspólnego — przerwał jej Janek. — Teraz i ty już jesteś „w porządku“. Za to przestępstwo grozi ci do sześciu lat więzienia.
— Co???
— Taka jest naga prawda.
Trupia bladość pokryła lica Anieli, która przeraziła się tej ewentualności. Wybuchnęła płaczem.