Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/286

Ta strona została przepisana.

— Ach, ja nieszczęśliwa!...
— Nie rozpaczaj. Płacz nie pomoże. Posiedziałem ci to nie po to abyś się martwiła, lecz abyś zrozumiała, że bez pieniędzy zginiemy.
— Co będzie? — wyjąkała.
— Muszę jeszcze raz uczestniczyć w wyprawie Krygiera. Muszę skwitować z długu. Nigdy nie dopuściłem się wobec kompanów czynu, sprzecznego z etyką ludzi podziemi. Chcę się z nimi rozstać tak, aby nikt nie mógł mi czynić wyrzutów. Musisz mnie zrozumieć.
Aniela nie odezwała się słowem.
— Dlaczego milczysz?
— Com miała powiedzieć, już ci oświadczyłam. Stanowiska mego nie zmieniłam: ja albo Krygier.
— Nie zopominaj, że to nie tylko o mnie chodzi, ale także i o ciebie. Nie przeżyłbym tego, gdybyś miała być wtrącona do więzienia.
— Troszcz się o siebie, nie o mnie.
— To twoje ostatnie słowu?
Aniela nie znalazła odpowiedzi. Już wiele doświadczyła w życiu, które nauczyło ją rozumieć nietylko swoje pragnienia. Zdawała sobie sprawę ze stanu duchowego, podniecenia Janka, którego trawiła gorączka zmysłów. Nie dziwiła się, że przy niej traci panowanie nad sobą. Dlaczego? miałby być lepszy od „ludzi z towarzystwa“, którzy na jej widok z dżentelmenów zamieniali się na hieny, gotowe w każdej chwili do skoku na upatrzona zdobycz. Na każdym kroku mężczyźni dali jej do poznania, że świat dzieli się na dwa gatunki — na samce i samice.
Przysunęła się do Janka tak blisko, że ustami muskała jego twarz. Oparła głowę o jego ramię i szeptała:
— Jak mi źle na świecie. Muszę walczyć ze sobą, staczać boje z tobą, z ojcem, z policją, z całym świa-