Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/300

Ta strona została przepisana.

którzy dotychczas nie brali udziału w tej rozmowie?
Podejmujemy się wynieść stąd Janka.
— A czyż ja inaczej sądziłem. Zamierzałem tu potem skierować kogoś z taksówką, by go stąd wywieźć.
— Ja sprowadzę taksówkę — zaofiarował się Felek. — Mam szofera, morowego chłopa. Napewno się zgodzi. W ciągu 20 minut będę tu z powrotem.
— Proszę bardzo — wyraził pierwszy zgodę Moryc — ale zechcesz przed wyjściem opróżnić kieszenie. Możesz zapomnieć o potrzebie powrotu do nas. To znany zresztą trick...
Nieufność staja się udziałem wszystkich. Nikomu nie chciało się wierzyć, by ktoś, mając taki skarb gotów był narażać się na powrót na miejsce przestępstwa dla ratowania towarzysza.
Felek bez słowa zaczął wypróżniać kieszenie.
— Zamknij tylko za sobą drzwi garażu na klucz — rzucił mu na odchodne Krygier niezadowolony z tego obrotu rzeczy.
Wszyscy stali zgrupowani dokoła Janka. Każda minuta wydawała się im wiecznością. Zegar wskazywał, że już dawno dzień nastał. Nad nimi panował w mieście ożywiony ruch. Zdawali sobie sprawę że to pogarsza ich stan, choć łatwiej wślizgnąć się w ogólny ruch ludzki i nie wzbudzać podejrzenia.
Czas upływał. Niepokój wzrastał. Każda minuta zwiększała niebezpieczeństwo...
W tym napięciu każdy z nich zastanawiał się nad planem wywiezienia Janka. Zdawali sobie sprawę, ze to przedsięwzięcie nastręcza wysokie ryzyko. Cała wyprawa oraz włamanie do skarbca nie kryło w sobie tyle niebezpieczeństw, ile nastręczało ratowanie oszalałego kompana. Wiedzieli też że tu w tunelu Janek nie może wyrządzić im krzywdy, ale tam — na górze...
Oho! Czyż trzeba wyjaśnić jaka byłaby to sensacja gdyby pochwycono Janka, którego policja z całej