Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/307

Ta strona została przepisana.

już była doskonale poinformowana o źródle pochodzenia jego skarbu...
Ostatnio częściej przebywała w towarzystwie Moryca, niż w objęciach Wołkowa. Nie kierowało nią uczucie miłości do Moryca. Zależało jej na zetknięciu się z „klawym Jankiem“... Wiedziała o tym, że Moryc jest wspólnikiem Janka.
Janek jej imponował. Od pierwszej chwili, gdy ujrzała podobiznę Janka w teczce Wołkowa, poczuła do niego sympatię. Jego śmiała ucieczka z więzienia, a po tym włamanie do skarbca potęgowały w jej wyobraźni bohaterstwo „Klawego“.
„Zimna kokota“ wypytywała Moryca o szczegóły życia Janka i w ten sposób dowiedziała się o jego nagłym ataku szału. Moryc zapewnił ją, że to nic poważnego i że Janek wnet wróci do zdrowia. Opowiedział, że do chorego telegraficznie wezwano profesora z Poznania, który go uzdrowił.

ROZDZIAŁ XXVI.

W jednej z wytwornych i wziętych kawiarni warszawskich przy stoliku siedziało dwuch panów, którzy byli zajęci lekturą gazet. W pewnym momencie, ładnie zbudowany szatyn trącił łokciem sąsiada, szepcząc mu do ucha:
— Spójrz!...
Ten podniósł oczy na wchodzącą niewiastę.
— To ona. Napewno ona! — ciągnął dalej przystojny szatyn.
— Tak, to ona — potwierdził komisarz.
Obaj policjanci niczym nie różnili się od pozstałych gości. W cywilnych ubraniach sprawiali wrażenie bogatych mieszczan.
W kilka chwil później do kawiarni wszedł starszy pan o siwiejącej czuprynie. Na pierwszy rzut oka