Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/37

Ta strona została przepisana.

— Ach! Pani hrabina. Proszę, niech pani spocznie.
Podsunął Jej krzesło i przyglądał się jej z uwagą.
Hrabina, kobieta w wieku balzakowskim nie sprawiała wrażenia arystokratki, a raczej podobna była do ex-primadonny operetkowej. Ruchy miała sztuczne i zagadkowy błysk w pięknych, trochę przygasłych oczach.
Usiadła, niepewna siebie, lecz prędko odzyskała równowagę, starając się uwydatnić dystyngowane maniery, właściwe arystokratom.
— Pan komisarz wezwał mnie tutaj. Jestem ciekawa w jakiej to sprawie — wymówiła rosyjskim językiem.
— Zapewne domyśla się pani, o co nam chodzi.
Hrabina wyprostowała się, poprawiła czarny welon, który uprzednio zakrywał jej twarz i utkwiła bystry wzrok w twarzy komisarza. Ten odrazu wyczuł, że ma do czynienia z kobietą, która przyzwyczajona jest rozkazywać, a nie słuchać.
— Nie wystarczy, że okradziono mnie, a jeszcze wzywają do urzędu — rzekła, udając obrażoną.
— Nic strasznego, — odparł komisarz poważnie. — Rozumiem zdenerwowanie szanownej pani. Zawezwaliśmy panią we własnym interesie. Chcemy odnaleźć pieniądze, zrabowane u pani hrabiny.
Hrabina zaszlochała.
— Taki majątek!... Zrujnowali mnie!...
— Płacz tu nic nie pomoże. Trzeba działać. Poproszę panią ściśle odpowiadać na moje pytania, — dorzucił służbowo.
— Dajcie mi spokój!... Głowa mnie boli! Nie wiem co się dzieje ze mną, — wybuchnęła jeszcze większym płaczem.
Komisarz starał się uspokoić ją, używając wypró-