Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/41

Ta strona została przepisana.

dowód uznania proszę pana jutro do siebie na obiad.
— Bardzo dziękuje. Chętnie skorzystałbym z zaproszenia, niestety jestem obecnie zajęty.
Hrabina utkwiła w komisarzu hypnotyczny wzrok, od którego ciarki przeszły mu po całym ciele.
— Wiec jutro o czwartej oczekuję pana komisarza u siebie.
Nie czekając wcale na odpowiedź, skinęła mu głową na pożegnanie i opuściła pokój.

ROZDZIAŁ V.

Zimowy, mroźny dzień.
W kilku punktach Warszawy umieszczone były żelazne piecyki. Ogień buzował wesoło na powitanie tych, którzy przystawali, by rozgrzać zmarznięte członki.
Przy jednym z takich piecyków, gdzie zgrupowało się więcej ludzi, znalazł się „Klawy Janek“.
Upłynęło już kilka dni od krytycznej nocy. „Klawy Janek“ błąkał się po uliczkach nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Nawet nocami nie zaznawał spoko,ju. Dłużej ponad godzinę, nie mógł usiedzieć na jednym miejscu. Strach i trwoga opanowały go, gnając jak zwierzę uporczywie tropione przez myśliwych.
Zmienił się nie do poznania. Policja, która go tropiła, zwątpiłaby napewno, czy ma przed sobą groźnego Janka, o pochwyceniu którego marzył niejeden policjant.
Stał teraz przy jednym z ulicznych piecyków, i trząsł się z zimna. Nie dlatego, że brakło mu ciepłego przyodziewku. Miał wszak do dyspozycji kilka drogich futer i parę tuzinów ubrań. Ale pragnął jak najmniej być podobnym do siebie, do owego niebezpiecznego przestępcy, którego policja znała jako eleganta. Miał na sobie zniszczone ubranie robocze.