Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/43

Ta strona została przepisana.

Był bliski obłędu, gdy przekonał się, że wszystko jest prawdą. Przejęty zgrozą i strachem stał dłuższą chwilę pomiędzy gapiami ulicznymi, przyglądając się trupowi. Rosły policjant, który rozpędzał zbiegowisko zmusił go do odejścia.
— Komu zależało na tym, aby dokonać tego ohydnego mordu na moje konto? — zapytywał siebie w myśli, błądząc błędnymi oczami wokoło.
Pewny był, że zabity jest tym samym policjantem, któremu sprzątnął karabin. Ten sam znalazł zapewnie tekę.
Dłuższy czas medytował, przemyślając po raz setny znane mu tricki złodziejskie.
— Kto mógł bvć zabójcą? Gdzie się podziała zrabowana teka z forsą?
Daremnie próbował podejrzewać o to wspólników, że oni to zauważyli policjanta z teką i zamordowali go. Myśl ta nie znalazła jednak potwierdzenia w jego mózgu.
Zupełnie wyczerpany rozmyślaniem, nie dbał o posiłek. Gdyby nie stary przyjaciel Bajgełe, który zmusza go do jedzenia, rozchorowałby się z głodu.
Zaprzysiągł sobie w duchu, że na własną rękę musi odnaleźć zabójcę. Z całej duszy gardził „mokrą“ robotą. Bandytów i innych nożowców chorobliwie omijał; był gorącym zwolennikiem operacyj „na cicho“.
Sam się nie orientował, kiedy i jak znalazł się na schodach domu, który zamieszkiwała Aniela. Jak zahipnotyzowany wszedł na górę. Pragnął usprawiedliwić się przed nią, upaść jej do nóg i przysiąc, że nie jest zabójcą. Chciał po raz ostatni zajrzeć w jej piękne oczy i dowiedzieć się, czy nie pogardza nim. Stracić Anielę, uważał za cios boleśniejszy od utraty wypchanej teczki.
Zrozumiał dobrze, że policja poszukuje spraw-