Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/44

Ta strona została przepisana.

ców włamania i zbrodni. Wierzył zabobonnie, że przelana krew woła o pomstę do nieba. Zabójca musi otrzymać zasłużonej karę. Tak, czy owak, musi się znaleźć „ofiara“, aby zaspokoić opinię publicznej i udowodnić, że coś się robi...
Bez trudności otworzył wytrychem drzwi z korytarza, prowadzącego do pokoju Anieli. Po cichu wślizgnął się do wewnątrz i upadł zmęczony na fotel.
Słyszał wyraźnie zdenerwowane kroki ukochanej dziewczyny i basowy głos ojca.
— Nieprawda! — wołała Aniela, — Janek nie ma Janek zerwał się i wytężył słuch. Zrozumiał, że są nic wspólnego z mordem policjanta. sami w pokoju. Podsłuchał spór między ojcem a córką.
— Dziwi mnie to, ojcze, że ty, który tyle wycierpiałeś, zabraniasz mi podać rękę nieszczęśliwemu Jankowi.
— Lepiej znam tych ludzi, niż ty, — odparł „Lipa“. — Przez te kilka tygodni przebywania między nimi, niczego dowiedzieć się nie mogłaś. Nasz świat — to jedna wielka niezbadana tajemnica. My sami siebie nie znamy...
— Więc dobrze... Powiedz ojcze, jacy są ci ludzie? Co za rolę ty odgrywasz wśród nich? Wszystko. co mnie otacza jest tajemnicą. Powiedz mi wszystko... Na pamięć mojej matki zaklinam cię, ojcze...
— Tylko nie na pamięć matki. Nie wspominaj mi tej podłej kobiety...
— Ty jesteś podły, a nie moja matka! — krzyknęła w uniesieniu Aniela.
Janek słuchał z natężeniem, by nie uronić ani słówka z tej rozmowy. Wiedział coprawda coś nie coś o przeszłości „Lipy“, ale teraz miał okazję usłyszeć coś, co dotyczyło jego ukochanej Anieli.