Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/45

Ta strona została przepisana.

Na dłuższą chwilę rozmowa, jakgdyby się urwała, po czym usłyszał smutny głos „Lipy“:
— Tak!... Tak!... Masz rację, mówiąc, że jestem podły. Ona nie... Tylko ja... Całe życie starałem się wychować ciebie zdała od mojego środowiska. Czy wiesz, że matka twoja zostawiła ciebie, gdy miałaś dwa latka, by uciec z kochankiem? Tak, moja córeczko, masz zupełną rację. Jestem złodziejem, wyrzutkiem społeczeństwa, ale jedno wiem, że nie z mojej winy... Moi rodzice byli już tacy i mnie tego przeklętego „fachu“ nauczyli. Gardzę nimi, gardzę sobą... Gardzę całym światem i ludźmi, których zmuszają tkwić nadal w tym bagnie. Tak kochane dziecko, twój ojciec jest urodzonym złodziejem... Tylko jedno pamiętaj! Złodziej także może być dobrym ojcem... Przekonałaś się sama, że nie chciałem wychować ciebie w atmosferze, którą sam oddychałem.
— Strzegłem swojej tajemnicy przez długie lata, — nie chciałem sprawiać ci bólu, bo poprostu wstydziłem się i czułem się winny wobec ciebie. Wpojono we mnie w młodości żal i wstręt do wszelkich oskarżycieli i moralistów. Widziałem w tobie przyszłego prokuratora, który pewnego pięknego poranku zawoła: „Oskarżam cię, ojcze“...
— Lata mijały, a ty rosłaś, rozwijałaś się fizycznie i umysłowo. żyłem w strachu i obawiałem się tej chwili, kiedy przejrzysz moją grę; zobaczysz innego ojca, nie podobnego do tego, któremu ufałaś jako dziecko.
Krytyczna chwila nastąpiła, gdy stałaś się pełnoletnią. Czułem, że dłużej już nie będę mógł ukrywać przed tobą swej tragedii. Ojcowskie serce nie mogło jednak zdecydować się na sprawienie ci takiego bólu. Milczałem i odkładałem wyznanie z dnia na dzień. Później nawet, gdy się już zdecydowałem odkryć kar-