Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/46

Ta strona została przepisana.

ty, nie mogłem ci wyznać wszystkiego... Teraz, czego nie dopowiedziałem, sama się już domyślasz... Napewno zrozumiesz, dlaczego nigdy się nie zgodzę, aby moja Aniela poślubiła złodzieja.
Janek słuchał i łzy ściskały go za gardło. Przyznawał w duchu rację staremu „Lipie“. Czuł, że gdyby on sam był ojcem takiej córki, nie zezwoliłby nigdy na taki związek. Chciał wynieść się po cichu i wyrwać Anielę na zawsze ze swego zbrodniczego serca, zapomnieć zupełnie o jej istnieniu. Widać, takie kobiety nie są stworzone dla zbrodniarzy, — im pozostają tylko „kontrolne“ i „z amatorstwa“. Głos Anieli przykuwał go jednak do miejsca i słuchał dalej.
— Podziwiam cię, ojcze, skąd do ciebie takie piękne myśli. Mówisz do mnie i rozumujesz, jak najuczciwszy człowiek pod słońcem, a jednak...
— Wszyscy tacy jesteśmy... Złe i dobre myśli ścierają się w nas przez całe życie tylko zawsze zło ostatecznie zwycięża.
— Teraz, kiedy już wszystko wiem o moim ojcu, powiedz mi, kim była moja matka i gdzie ona teraz jest. Czy wogóle żyje?...
— Żyje. A jakże, jeszcze jak żyje... Jest bogata, przystojna, zdrowa, ładna i mieszka w pałacu. Ale wiedz, że ona ciebie nigdy nie ujrzy...
Janek słuchał jak „Lipa“ biega po pokoju tam i z powrotem. Chciał wejść i powiedzieć otwarcie, że zniknie raz na zawsze, nie będzie mu więcej psuł szyków nędzną osobą; bał się jednak stanąć oko w oko z tym groźnym człowiekiem którego dobrze znał. Wiedział, że „Lipa“ nigdy nie uwierzy w jego szczerość.
— A jednak kochałeś matkę, ojcze, — usłyszał mów głos Anieli. — Więc dlaczego nie możesz być na tyle wspaniałomyślny, by jej przebaczyć? Rozumiem, — nie chciała żyć w brudach.
— Ha — ha — ha, — gorzko roześmiał się „Li-