Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/48

Ta strona została przepisana.

— Wybij go sobie z głowy. Mam narzeczonego dla ciebie. Moja córka musi mieć przyzwoitego męża, a nie „Klawego Janka“.
Janek jeszcze bardziej przywarł głową da drzwi. Chciał usłyszeć odpowiedź Anieli.
— Dziwny ten wasz świat, — usłyszał gorzki śmiech. — Jeden drugim pogardza. Dziękuję za wybór, pozostaw go mnie.
— Jestem twoim ojcem i pragnę wydać cię za mąż.
Aniela zaśmiała się głośno.
— Jeżeli obowiązek ojca polega na tym by wydać córkę zamąź, to twoją misje dawno już spełniłeś.
— Zastanów się, córko. Powiem ci jeszcze coś, czego nie domyślasz się nawet. Wiedz o tym, że ten twój wybrany chodził na „mokre“ roboty...
Janek dłużej już nie mógł wytrzymać za drzwiami. Ten zarzut był dla niego obelgą. Chciał już pchnąć drzwi; opanował się jednak i słuchał dalej.
— Co to znaczy? Nie rozumiem.
— „Mokra“ robota, to no naszemu — morderstwo.
— Kłamiesz! Do tego nigdy nie był zdolny.
— Jesteś za uczciwa, córko. Ale w złodziejskim „fachu“ różnie bywa.
— Tak nisko nie upadł. Nie uwierzę. On nie wygląda na mordercę!
— Pozory mylą. Ja też nie wyglądam!
— A zamordowałeś?... Gardzę tobą, ojcze!
— Milcz, bo cię!...
— Można się wszystkiego spodziewać do takim „pięknym“ ojcu.
— Twój kochanek musi wisieć... Uduszę! Uduszę, zanim będziesz jego żoną!...