Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/52

Ta strona została przepisana.

— Przebacz, — zawołał Janek — ale powiedz szczerze dlaczego nie chcesz mnie za zięcia. Przeszkadzasz naszemu szczęściu.
Lipa głaskał córkę pieszczotliwie po włosach, wzdychał, spluwał i mruczał coś pod nosem.
— Nie chcę widzieć własnego nieszczęścia. Wy oboje, — to dwa różne światy, które się nawzajem nie rozumieją. Ona jest za uczciwa, aby mogła patrzeć na twoje podłości, a ty jesteś zanadto zdemoralizowany, abyś mógł ocenić jej uczciwość. Nie mogę własnymi rękami przyczynić się do unieszczęśliwienia mojej córki. Sam jestem „błatniakiem“ i wiem doskonale. co za przeklęty los czeka żonę takiego, jak ty, czy ja. Nie chcę, aby moja córka chodziła z „walówkami“ pod więzienie.
Janek posmutniał, zwiesiwszy beznadziejnie głowę. Patrzył przez chwilę na Anielę i jej ojca, po czym trzasnął nagle pięścią w stół.
— Przysięgam, na pamięć mojej matki, którą kochałem, że od dziś będę uczciwym człowiekiem.
— Ha — ha — ha... — roześmiał się „Lipa“ — Odwieczna nasza piosenka. Nie tak łatwo przekreśla się przeszłość... O nie! I ja nieraz próbowałem.
— Aniela będzie moim bożyszczem. Dla niej wszelkie trudności przezwyciężę. Muszę zasłużyć na jej uczciwą miłość.
— Uczynisz to, Janku? — zawołała teraz Aniela. — Obiecujesz? Wydźwignę cię z bagna! Sam, ojcze, mówiłeś przed chwilą, że matka mogłaby ci dopomóc w tym. Dlaczegóż ja nie mam naprawić błędów matki i obu was wyrwać z podziemnego świata?
— Tak! Klnę się na twoją czystą miłość, w którą wierzę, że gotów jestem wszystko uczynić. Rozkazuj, a nawet w ogień skoczę, gdy tego zażądasz!
„Lipa“ przyglądał się przez dłuższą chwilę Jankowi ze współczuciem, po czym rzekł: