Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/59

Ta strona została przepisana.

bie. Pojedziesz sobie, gdzie zechcesz i zapomnisz o wszystkim. Mnie zostawisz tylko tysiąc dolarów. Już wiesz na co... Możliwe, żeś ty nie zamordował posterunkowego. Faktem jednak jest, że mord ten przypisują temu, kto opróżnił kasę hrabiny.
— Nie mam forsy... — odmruknął Janek...
— Co? Gdzieś ją podział? — zerwał się „Lipa“ jak rażony piorunem.
— Zgubiłem, uciekając tekę z forsą.
— Tylko proszę cię, nie zalewaj. Zgrywasz ze mnie.
— Wiedziałem, że nikt mi nie uwierzy, — uśmiechnął się Janek gorzko.
— Nie udawaj głupiego. Antek i Felek szukają cię po całej Warszawie. Uważają, żeś drapnął, zabierając „dolę“.
— Niech i tak myślą, mnie tam już wszystko jedno — odparł smutno. — Zwariuję z tego wszystkiego. Pech mnie prześladuje, jak nigdy. Uciekając, przesadziłem płot i w tym momencie upuściłem tekę. Chciałem się zawrócić, tylko myśl, że mogę się natknąć na policjanta, który mnie ścigał, a którego musiałbym „sprzątnąć“, powstrzymała mnie. Poprostu nie chciałem go „ochłodzić“. Nie rozumiem tylko tego, kto mógł znaleźć tekę i zamordować policjanta.
— Ja także nie rozumiem. — uśmiechnął się „Lipa“. — Ciekaw jestem jednak, czemuś tak odrazu stchórzył. Mnie się zdaje, że niejednego policjanta masz na sumieniu.
— Co? — krzyknęła przerażona Aniela. — Zamordowałeś już kiedyś policjanta?
— A jak tak, to co? — zawołał w uniesieniu Janek.
Aniela zasłoniła sobie twarz rękami i krzyknęła: