Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/61

Ta strona została przepisana.

Opuszczam twój dom. Nie mogę już więcej... — wybuchnęła głośnym płaczem.
„Lipa“ siedział blady, jak ściana. Dobrze znał córkę i wiedział, że gdy coś postanowi wykona. Podziwiał nieraz jej żelazną wolę w dążeniu do dobrego, która przemogła nawet jego skłonności w złym kierunku.
Żałował już w duchu, że namówił Janka do „roboty“ u hrabiny, by go w ten sposób „spławić“. Był pewien, że jest to „robota“ niewykonalna i, że padnie ofiara, jak inni „fachowcy“ przed nim. Nie miał ochoty rozstawać się z córką.
— Dziecko moje! — błagał. — Wiesz, czem jesteś dla mnie. Nie chcesz przecież, aby twój ojciec gnił na starość w więzieniu. Jeśli mnie opuścisz, nie mam już nic do stracenia. Zlituj się nad twoim nieszczęśliwym ojcem.
— Tak postanowiłam, ojcze.
Tu zwróciła się do Janka.
— A ty, uciekaj zagranicę. Nie życzę ci wpaść za kraty. O mnie zapomnij!
— Gdy ciebie stracę, mogę stracić i wolność, — odparł złamanym głosem. — Niech raz skończy się to piekielne życie. Dość już strachu i niepewności... Niech się dzieje wola Boska.
— Boga wzywasz, — uśmiechnęła się smutnie Aniela podając mu rękę na pożegnanie. — Do Niego, zwrócić się nigdy nie jest zapóźno.
Janek pokrył jej ręce gorącymi pocałunkami, zraszając je łzami.
— Żegnaj, Anielo. Nie myśl źle o mnie. Zgrzeszyłem przeciwko całemu światu, ale tobie nigdybym nie uczynił nic złego, bo cię szczerze kocham, żegnaj! Postaram się nigdy więcej nie wchodzić ci w drogę.
Zwrócił swe zapłakane oczy w stronę „Lipy“.
— Żegnaj, brachu, i przebacz Gdybym był oj-