Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/66

Ta strona została przepisana.

— Dużo pieniędzy zginęło? — zapytał.
— Przeszło pięć tysięcy rubli, — odparł pierwszy.
— Niczego sobie, — mruknął pod nosem komisarz i zwrócił się do drugiego:
— A panu ile?
— Wszystko, panie komisarzu. Zrujnowali mnie złodzieje.
— Mnie skradziono weksle, panie komisarzu, — wyrzucił z zadowoleniem trzeci okradziony. — Do pieniędzy się na szczęście nie dobrali.
Komisarz oglądał kieszenie, fachowo podcięte żyletką.
— Tak! Jedna ręka „reperowała“ wszystkie trzy kieszenie. — zawołał komisarz głosem rzeczoznawcy. — Proszę mi powiedzieć, czy jesteście pewni, panowie, że przychodząc do sklepu, mieliście jeszcze portfele przy sobie?
— Tak! — odparli wszyscy naraz.
— Czy nie zauważyliście obcych ludzi, wywołujących ścisk wśród was?
— Jeden Bóg to wie, — odparł jeden z kupców.
Komisarz uśmiechnął się zagadkowo, zwracając się następnie do szefa firmy.
— Czy pan może mi powiedzieć, którego z tych kupców zna pan osobiście?
— Owszem, wielu z nich znam.
— Proszę mi ich wskazać.
Szef wraz z subiektami wysortowali starych klijentów, którym komisarz kazał ustawić się po jednej stronie. Pozostałe pięć osób, których nikt nie znał, kazał policjantom odprowadzić do komisariatu.
Daremnie protestowali zatrzymani, tłumacząc, że są uczciwymi kupcami. Komisarz grzecznie wyjaśnił, że spełnia tylko swój obowązek.
Dwaj policjanci odprowadzili aresztowanych.