Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/79

Ta strona została przepisana.

Naprędce zsumował w duchu grzechy i grzeszki, z powodu których nigdy nie doznał wyrzutów sumienia.
Komisarz Żarski obserwował uporczywie Wołkowa, który coraz bardziej zmieniał się na twarzy.
— Słuchaj, Wołkow. Czuję się dzisiaj trochę zmęczony i dlatego przystąpimy już do omówienia sprawy. Przez dwa dni masz obserwować gości wspomnionego lokalu, przy ulicy Wilczej. Należy to uczynić tak, aby inwigilowani nie spostrzegli się, że są szpiegowani. Dowiesz się, gdzie każdy z nich mieszka i czym się trudni. Jestem pewien, że właściciel lokalu także nie jest zupełnie w porządku. Nigdy nikogo nie atakuję, póki nie mam namacalnych dowodów w ręku.
— Tak jest, panie komisarzu!
Wołkow zanotował sobie coś w notesiku i zrobił krok naprzód, jakby się szykował do wyjścia. Komisarz położył mu rękę na ramieniu i rzekł:
— Nie śpiesz się. Zanotuj sobie dobrze w pamięci, co ci jeszcze powiem.
— Rozkaz.
— Było to przed dwoma tygodniami, — ciągnął dalej w zamyśleniu Żarski, — jak obciąłem spacerek właśnie na ulicę Wilczą. Zauważyłem między innymi dwuch eleganckich osobników, wychodzących z lokalu, o którym wspominałem. Chciałem lepiej im się przyjrzeć, padający jednak gęsto śnieg nie pozwolił mi na to, bowiem mieli podniesione kołnierze i zsunięte kapelusze na oczy. Chciałem uchwycić choć jedno słówko z rozmowy, którą prowadzili, by się zorientować, co za jedni, lecz nie udało mi się. Później podsłuchiwałem, krocząc niepostrzeżenie za nimi i stwierdziłem. że rozmawiają o kobietach i wyżerce. Mówili po polsku z akcentem rosyjskim. Jeden był ładnie zbudowany i wywnioskowałem z jego męskiego głosu, że