Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/85

Ta strona została przepisana.

— Nie chcę cię znać. Nie wart jesteś tego, by być naszym członkiem. Wykreślę...
— Słuchaj! Jak widzę, zidiociałeś już do reszty. Powołujesz się stale na Boga. Jesteśmy przecież złodziejami i robimy wszystko naprzekór temu, co Bóg przykazał.
— Precz stąd!... Zginiesz marnie bez wiary. Kiedyś też byłem takim „cwaniakiem“, dziś jednak wierzę w istnienie Boga, który za grzechy karze, a dobre uczynki wynagradza. Każdy w życiu może zbłądzić, ale trzeba być człowiekiem. Ten, co nie wierzy, nie jest człowiekiem. Właśnie ta wiara odróżnia nas od zwierząt.
Janek przyglądał mu się bacznie i uśmiechał zagadkowo. Herszełe-Rozpruwacz kazał obecnym wynieść się z pokoiku.
— Słuchaj, stary, przyszedłem po radę, a nie wysłuchiwać morałów.
— Jak przyszedłeś do mnie, to musisz mnie słuchać.
— Należysz do naszego zakonu, czy nie?...
— Należę i potrzebuję teraz, jak nigdy twojej rady. Jest źle ze mną. Bardzo źle... Pragnę szczerze zerwać z dawnym życiem...
— Nawróć si, a przekonasz się, że lżej ci będzie żyć na świecie. Będziesz, jak nowonarodzony. Bóg ci pomoże.
Stary jeszcze bardziej się uniósł i zawołał:
— Trzeba wierzyć, a nie próbować.
— Dobra, dobra. — odparł już poważnie Janek, patrząc uważnie na Herszka, który szeptał coś nabożnie, robiąc przy tym różne grymasy. Jaśka chwycił strach zabobonny; bał się spojrzeć w oczy garbuska, które żarzyły się chorobliwym, tajemniczym blaskiem.