Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/86

Ta strona została przepisana.

— Źle być złodziejem, co?... — zagadnął go staruszek znienacka.
— Źle! Bardzo źle!... Ratuj!...
Herszełe przyglądał mu się przez dłuższą chwilę i odezwał się po ojcowsku:
— Zbyt daleko zabrnąłeś, mój synu. Radziłem ci, wszak, abyś porzucił chleb złodziejski. Nie posłuchałeś mojej rady. Teraz, jak tkwisz już w błocie po szyję, przychodzisz tutaj. Wyznaj wszystko może znajdę wyjście z sytuacji.
— Jestem zgubiony, — wybuchnął Janek. — Nie widzę ratunku. Policja depcze mi po piętach. Pozostało mi tylko — strzelić sobie kulę w łeb, albo pozwolić się „wychlać“ i zaprowadzić za kratki, a może i na „dyndówkę“.
— Głupstwa pleciesz! śmierć nigdy nie zmywa grzechów. Myślisz, że jak sobie życie odbierzesz, albo pójdziesz „kiwać“ za kratkami — wszystkie grzechy okupisz? Jaką korzyć da komu twoja śmierć, albo cierpienie?... Moim zdaniem winieneś teraz dokonać tyle dobrego, wiele złego już uczyniłeś w życiu. Tylko w ten sposób możesz naprawić błędy młodości. By dokonać tego, musisz jednakże być na wolności. W więzieniu będziesz tylko żywym trupem, który już nie może czynić ani źle, ani dobrze...
— Nie widzę dla siebie ratunku, nie widzę, — powtarzał Janek w rozpaczy.
Stary uśmiechnął się pogardliwie i zagadnął.
— Słuchaj „Klawy“, czy czasem sukienka nie wlazła ci w paradę?... Hm?... Wyglądasz mi na zakochanego.
Janek zawstydzony opuścił głowę.
— Zgadłem więc! — triumfował stary.
— Tak...
— Ha — ha — ha... Zakochany jesteś... Ty, „Kla-