Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/88

Ta strona została przepisana.

cy, musimy patrzeć na życie ze strony filozoficznej. Inaczej, biada nam.
Dłuższą chwilę spoglądali na siebie, jakby jeden chciał wyczytać myśli drugiego. Stary pierwszy się odezwał.
— Zbytecznie narzekasz... Dolary hrabiny mogą ci ułatwić życie. Teraz najwyższy czas „zabastować“.
— Niestety. Niech djabli porwą tego, co wymyślił forsę. Gdyby nie pieniądz, nie byłoby na święcie „Klawych Janków“ i innych podobnych draniów. Pieniądze ma kto inny, nie ja...
— Nie rozumiem...
— Ja także nie, — odparł Janek, opowiadając przy tym o zajściach pamiętnej nocy.
Herszełe kiwał niedowierzająco głową.
— Tobie żeby się to Wydarzyło?... Teraz już rozumiem. dlaczego wspólnicy szukali ciebie w moim domu. Trudno brachu, w życiu wszystko bywa. Mnie przydarzyło się w Paryżu coś podobnego. Było to... Zaraz, zaraz, — uderzył się prawą ręka w czoło. — O ile się nie mylę, miało to miejsce w 1897 roku. Złote czasy były wtedy dla naszych chłopaków. Nie było jeszcze takiej konkurencji, jak dziś...
Twarz Herszka zmieniła się nie do poznania. Blady uśmieszek zaigrał na jego wynędzniałej twarzy, na wspomnienie dawnych lepszych czasów. Uśmieszek ten znikł jednak naraz, a jego twarz przybrała znów poprzedni, surowy wygląd escetyczny.
— Strata pieniędzy, uważam, nie powinna cię martwić, — dodał.
— Stratą wcale się nie martwię, — odparł dumnie Janek. „Frajerom“ nie brak forsy. Boli mnie to, że na moje konto zamordowany został policjant.
— Tak, tak, — zamyślił się stary. — Najgorzej jest kiedy się ma ludzką krew na sumieniu... Brr...