Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/90

Ta strona została przepisana.

łego nie mam wielkiej ochoty. Po jaką cholerę ryzykowałem tyle lat i cierpiałem, żeby teraz „zabastować“ bez forsy. Uważam, że muszę się teraz postarać o dużo pieniędzy. Z forsą będzie mi łatwiej unikać sideł, które policja nastawiła na mnie. Chcę być na wolności, a do tego potrzebna jest forsa. Muszę mieć co wsunąć w łapę i dysponować „lewymi grypsami“ za które trzeba drogo płacić. Muszę być elegancko ubrany, i mieszkać wśród takich ludzi, żeby policja nie „sporutowała“ kim jestem. Pewny jestem że posiadając pieniądze, nie będę „kiwał“. Biada mi, jeżeli będę goły. Raz dwa i „wtrynią“ mnie za kratę... Kobieta, którą pokochałem, jest córką złodzieja, — zakończył Janek spowiedź.
— Aha... rozumiem. Złodziej nie chce złodzieja za zięcia. Po złodziejsku tak właśnie być powinno. Ja także nie zgodziłbym się na coś podobneo. Czy można wiedzieć jak się nazywa jej ojciec?
— Owszem, Stasiek „Lipa“.
— Stasiek „Lipa“? Nie mylisz się? Czy to ten, który mieszkał w Odessie?
— Tak, ten sam. Mieszka obecnie w Warszawie i ma urodziwą córkę, Anielę.
— Jak pragniesz wolności: powiedziałeś prawdę?
— Tak. Na honor złodziejski, że to prawda.
— Ty draniu... — irytował się stary. — Córki złodzieja ci się zachciewa?! Mało ludzi unieszczęśliwiłeś, chcesz swego pogrążyć w nieszczęście?! Znam dobrze Staśka „Lipę“. Jego trzeba szanować... Możesz zapomnieć o jego córce. Zapewniam cię, że jego zięciem nie będziesz. Trafiła kosa na kamień, mój brachu...
Janek nie spodziewał się sprzeciwu z tej strony. Ba, wierzył raczej, że stary się wstawi za niego u „Lipy“, aby ten zgodził się na małżeństwo z Anielą. Stary tak się rozzłościł, że przez dłuższą chwilę nie