Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/91

Ta strona została przepisana.

mógł słowa wymówić i mierzył go tylko pogardliwym wzrokiem.
— Ja także jestem ojcem! — wołał. — Wychowałem w ten sposób córkę że nie wiedziała, kim jest jej ojciec. Wyszła w Paryżu za inżyniera, a sama jest doktorem filozofii. Tak złodziej powinien wychowywać swoje potomstwo. Słyszysz, łajdaku jeden!...
— Słyszę, słyszę — obraził się Janek. — Nie przyszedłem po morały, a po radę.
— Idź na złamannie karku! — krzyczał coraz głośniej stary. — zdechniesz złodziejem!... Jazda z mego domu!
„Klawy Janek“ nie wiedział, co robić ze sobą. Spodziewał się innych wskazówek na swoją korzyść, a tu zastał zgorzkniałego starca, który prawi mu morały i zabrania nawet kochać córkę złodzieja.
Chciał wyśmiać jego poglądy i skreślić go z listy „Rozpruwaczy“, których ten stary idiota, jak go nazwał teraz w duchu, był przewodniczącym. Ale magnetyczne spojrzenie starca przykuwało go do miejsca.
— Nie wiem, czemu się tak unosisz, nie rozumiem twojego gniewu.
— Jak mam się nie gniewać, kiedy przychodzisz po radę i opowiadasz o nowych przestępstwach, których masz zamiar dokonać, by zdobić dużo forsy. Według statutu naszej organizacji, której poświęciłem resztki sił w życiu, udzielam rad tylko tym, którzy szczerze chcą się nawrócić. Członek może mieć tysiące przestępstw na sumieniu, — nie obchodzi mnie to wcale. Gardzę tylko tymi, którzy chodzili na „mokrą robotę“. Wyznaj mi zaraz, zamordowałeś policjanta?
— Przysięgam wlec na grób mojej matki, którą kochałem, że nie zabiłem.