Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/92

Ta strona została przepisana.

Herszełe odetchnął, jakby mu stukilowy ciężar zdjęto z garbu i uspokojony, zawołał stanowczo.
— Więc słuchaj, Janek! Moja rada jest taka: Masz natychmiast spieniężyć rzeczy wartościowe, które pochodzą z kradzieży, albo zostały nabyte za kradzione pieniądze. Połowę tej sumy oddasz dla biednych rodzin więźniów, co gniją po więzieniach, a za resztę pieniędzy postaram się o „lewy gryps“ zagraniczny. W obcym kraju znajdziesz uczciwą pracę. Pozostałe pieniądze zapewnią ci przez jakiś czas egzystencję. Masz jakiś fach w ręku?
— Tak, — uśmiechnął się Janek.
— Nie o ten „fach“ chodzi, — odparł stary również z uśmieszkiem. — Uczciwy fach mam na myśli.
— W cywilu... jestem damskim krawcem. Moi rodzice byli właścicielami „domu mód“ w Odessie i tam się tego fachu nauczyłem.
Stary podrapał się zakłopotany w głowę i odparł:
— Niezły fach. Ale najgorsze, że trzeba mieć do czynienia z kobietami. Tacy goście, jak ty, powinni się trzymać jak najdalej od tego szkodliwego rodzaju ludzkiego. Ten fach, nie dla ciebie, brachu.
— Innego frajerskiego fachu nie znam.
— Zostaniesz kupcem. Mogłeś być złodziejem, potrafisz być kupcem...
— I to wszystko, — ironizował Janek.
— Nie wszystko, brachu, — odparł, nie zważając na urągliwy uśmieszek Janka. — Musisz sobie wybić z głowy córkę „Lipy“. Ja ci to rozkazuję!... Nie brak córek frajerskich, albo prostytutek, co chętnie zabawią się z tobą. Po co unieszczęśliwiać uczciwą córkę złodzieja?
Janek wybuchnął głośnym śmiechem i zawołał cynicznie: