ska rellgji wszystkich form związku małżeńskiego, właściwą jest całemu protestantyzmowi, szczególnie angielskiemu, a przedewszystkiem amerykańskiemu.
W czasie, o którym mowa, bilans Lethierry’ego był następujący; Duranda dotrzymała wszystkiego co przyrzekła; mess Lethierry spłacił swe długi, pozapełniał braki, rozliczył się z wierzycielami w Bremie i terminów wypłat w Saint-Malo nie chybił. Oczyścił hypotekę domu, skupił małe zapisy ciążące na nim. Posiadał wielki kapitał produkcyjny, Durandę, która obecnie przynosiła czystego dochodu tysiąc funtów sterlingów, a dochód ten jeszcze wzrastał. Właściwie Duranda była całem jego mieniem, a zarazem mieniem kraju. Przewożenie wołów było najważniejszym źródłem dochodu ze statku; żeby ułatwić wpędzanie i spędzanie bydła, musiano usunąć ze statku dwa czółna; bodaj czy nie było to nieroztropnością! Miała więc Duranda jednę tylko szalupę, prawda, że doskonałą.
Upłynęło lat dziesięć od kradzieży popełnionej przez Rantaine’a.
Pomyślność Durandy nie budziła zaufania; miano ją za przygodną; powodzenie Lethierryego poczytywano za wyjątkowe. Uchodził on za człowieka, który zrobił szczęśliwą niedorzeczność. Nie udało się to komuś chcącemu go naśladować w Cowes na wyspie Wight. Próba zrujnowała akcjonarjuszów. Lethierry mówił, że maszyna musiała być źle zbudowana, ale