potrząsano na to głową. Wszelki nowy Wynalazek ma to do siebie, iż wszystkich źle względem siebie usposabia; najmniejszy fałszywy krok kompromituje. Bankier Jauge z Paryża, jedna z handlowych wyroczni normandzkiego archipelagu, pytany o zdanie co do przedsiębiorstwa statków parowych, odrzekł, jak utrzymują, odwróciwszy się tyłem: to jest sposób do przerobienia pieniędzy na dym. Za to przedsiębiorcom statków żaglowych nie brakło nigdy na wspólnikach. Kapitał uporczywie trzymał stronę żagla przeciw parowemu kotłowi. W Guernesey Duranda była faktem, ale para nie była zasadą. Taka jest zaciętość negacji wobec postępu. Mówiono o Lethierrym: „Dobre to, ale drugi raz nie uda się”. Przykład jego odstraszał, zamiast zachęcać. Nikt by nie zdobył się na drugą Durandę.
Porównanie dnia z nocą wcześnie się oznajmia na kanale Manche. Wąskie to jest morze i ciasno na nim wichrom, więc się gniewają. Począwszy od lutego, wieje tam wiatr zachodni, miotający falami we wszystkich kierunkach. Żegluga poczyna być niepewną, a ludność nadbrzeżna spogląda na sygnałowe maszty i mocno się zajmuje statkami, mogącemi być w niebezpieczeństwie. Morze staje się zasadzką; niewidzialna trąba bojowa otrąbią niewiadomo jaką wojnę; wielkie wybuchy szalonego oddechu wstrząsają widnokrąg; straszliwy wieje wicher. W ciemnościach coś dmie i świszczy. W głębi chmur czarne oblicze burzy wydyma policzki.