Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/123

Ta strona została przepisana.

— Tak.
— Gdzież to?
— Zdaje mi się że wiem. Zapytam się.
— Kiedy dasz mi pan odpowiedź?
— Przypadkiem się znalazł, ale dobry.
— Kiedy mam przyjść?
— Jeśli postaram się o rewolwer dla pana, te już będzie dobry.
— Kiedyż mam przyjść po odpowiedź?
— Przed pańskim odjazdem.
— Nie mów pan, że to dla mnie, rzekł Clubin.

III.
Clubin wynosi i już nie przynosi.

Imci pan Clubin naładował Durandę, zabrał znaczną liczbę wołów i kilku podróżnych i jak zwykle, w piątek rano odpłynął z St. Malo do Guernesey.
Tego samego piątku, gdy okręt był na otwartem morzu, co pozwalało kapitanowi oddalić się na chwilę z pomostu, Clubin wszedł do swojej kajuty, zamknął się, wziął worek podróżny, włożył odzienie do przegródki elastycznej, a trochę sucharów, kilka pudełek konserwów, kilka funtów kakao w tabliczkach, chronometr i morską lunetę do przegrody sztywnej. Zamknął worek na kłódkę i przez ucha przeciągnął sznur tak przygotowany, aby go podnieść w potrzebie. Potem zeszedł na dno okrętu, i po chwili powrócił, niosąc linę z węzłami opatrzonemi w haki, jakiej zatykacze szpar okrętu używają na morzu, a złodzieje na