Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/126

Ta strona została przepisana.

schwytał kontrabandzistę i kazał go wziąć na męki, aby wymienił osobę, która mu dostarczała funduszów na kupno przemycanych towarów. Kontrabandzista nie wymienił wspólnika. A właśnie owym wspólnikiem był sam sędzia-alkad. Z dwóch tych ludzi, jeden, by dać dowód swego posłuszeństwa dla prawa, kazał wziąć drugiego na tortury, a drugi cierpliwie je wytrzymał, by nie złamać swej przysięgi.
Dwaj najsławniejsi kontrabandziści, którzy w owym czasie często zaglądali do Plainmont, byli Blasco i Blasquito. Byli oni tak zwanymi tocajos, to jest imiennikami. Pokrewieńswo to hiszpańskie zasadza się na tem, że się ma tego samego patrona w niebie, co jest niemniejszej wagi, jak mieć tego samego ojca na ziemi.
Gdy się już obeznało z ukradkowemi drogami kontrabandy, nic nie było łatwiejszego i zarazem trudniejszego, jak rozmówić się z temi ludźmi. Dość było nie mieć nocnych przesądów, iść do Plainmont i śmiało stawić czoło tajemniczemu znakowi zapytania, który tam wysuwa się na twoje spotkanie.

VI.
Plainmont.

Plainmont, w bliskości Tortevalu, jest jednym z trzech wysuniętych w morze brzegów Guernesey’u. Na krawędzi przylądka sterczy nad morzem wyniosłe wzgórze pokryte murawą.
Wierzchołek ten jest bezludny, pusty.
Tem dziwniej pusty, że widać na nim dom.
Dom ów pomnaża grozę pustyni.