Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/134

Ta strona została przepisana.

mont, na równi z powierzchnią wody, urwisko Pols d’Aval.
Nie łatwa to rzecz przebyć wpław cieśninę między Hanois i Plaintmont, ale nie jest niemożebną. Przypominamy, że to była jedna z marynarskich przewag imci pana Clubin. Pływak, znający te głębie, ma dwie stacje dla wypoczynku: Skałę okrągłą, i dalej skręcając nieco na lewo, Skałę czerwoną.

V.
Wydzieracze gniazd ptasich.

Owej soboty, którą imci pan Clubin przepędził w Torteval, zdarzył się wypadek dość dziwny, o którym nieprędko rozeszła się wieść w okolicy. Albowiem, jak powiedzieliśmy wyżej, wiele rzeczy pozostaje w ukryciu z przyczyny przestrachu, jakim przejmują tych, co byli ich świadkami.
W nony, z soboty na niedzielę — data zdaje się nam być dokładną — troje dzieci wdarło się na stromą skałę Plainmont. Dzieci te wracały do wioski. Wracały od strony morza, gdzie zajmowały się wykręcaniem gniazd ptasich. Wszędy, gdzie są skały nadmorskie ze szczelinami, nie brak dzieci, wykręcających gniazda. Mówiliśmy już o tem. Przypominamy, że to niepokoiło Gilliatta ze względu na ptaki i z powodu dzieci.
Wydzieracze gniazd ptasich należą do uliczników oceanowych, wcale niebojaźliwych.
Noc była bardzo ciemna, gęste pokłady chmur zasłaniały zenit. Wybiła trzecia po północy na wieży