Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/164

Ta strona została przepisana.

szczyt znać was osobiście. Wracam do obecnego położenia. Jeśli wystrzelę, natychmiast was aresztują. Płacicie Zueli za ułatwienie ucieczki dziesięć tysięcy franków. Daliście mu już pięć tysięcy zaliczki. Zuela weźmie pięć tysięcy i pojedzie sobie. Takie jest położenie. Rantaine, przebraliście się wyśmienicie. Ten kwakrowski kapelusz, to śmieszne ubranie i te kamasze dziwnie was zmieniają. Zapomnieliście jednak włożyć okulary. Szkoda też, żeście nie zapuścili brody.
Rantaine skrzywił usta do uśmiechu, ale ten uśmiech był podobny do zgrzytania zębów. Clubin tak mówił dalej:
— Rantaine, macie spodnie amerykańskie z dwiema kieszeniami. W jednej jest zegarek. Możecie go sobie zatrzymać.
— Dziękuję, mości Clubin.
— W drugiej jest pudełko z kutego żelaza, otwierane i zamykane sprężyną. Jest to stara żeglarska tabakierka. Wyjmijcie ją z kieszeni i rzućcie do mnie.
— Ależ to kradzież!
— Wolno wam przywołać straż.
Clubin i Rantaine bystro spojrzeli sobie w oczy.
— Posłuchajcie, mess Clubin... rzekł Rantaine, postępując krok naprzód i wyciągając dłoń otwartą.
Mess było pochlebstwem.
— Pozostańcie na swojem miejscu, Rantaine.
— Mess Clubin, wejdźmy w układy. Daję wam połowę.
Clubin założył na krzyż ręce i wysunął lufę rewolweru.
— Rantaine, za kogoż to mię macie? Jestem uczciwym człowiekiem.
I dodał po chwili milczenia:
— Oddajcie wszystko.