Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/168

Ta strona została przepisana.

cher zaświszczał od strony lądu i wydął wszyśtkte żagle; luneta Clubina wciąż była zwrócona na okręt, który malał coraz bardziej, aż wreszcie, w pół godziny później stał się czarnym punkcikiem — i zniknął w zmierzchu sinego nieba.

IX.
Przestrogi pożyteczne dla osób, które czekają lub obawiają się listów zza morza.

I tego jeszcze wieczora imci pan Clubin wrócił bardzo późno.
Jedną z przyczyn opóźnienia było to, że przed powrotem zaszedł do rogatki Dinan, gdzie były szynkownie, i w jednej z nich, wiedząc, że go tam nie poznają kupił flaszkę wódki, którą schował do głębokiej kieszeni w surducie, jakby miał zamiar ją ukryć; następnie wszedł na pokład Durandy, która miała nazajutrz rano odpłynąć i upewnił się, że wszystko jest w porządku.
Gdy imci pan Clubin wszedł do oberży Jana, w sali na dole był tylko stary kapitan p. Gertrais-Gaboureau, który wysączał butelczynę i kopcił fajkę.
P. Gertrais-Gaboureau powitał imci pana Clubin puszczając kłęby dymu i podnosząc do ust szklankę.
— Dobry wieczór, kapitanie Clubin.
— Dobry wieczór, kapitanie Gertrais.
— Cóź, Tamaulipas odpłynął?
— A! doprawdy nie uważałem, rzekł Clubin.
Kapitan Gertrais-Gaboureau splunął i rzekł?
— Powiadam panu, że Zuela wyniósł się.