Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/183

Ta strona została przepisana.

i wstrętne; wszędzie nastrzępione urwiska. Nieużyta niegościnność otchłani.
Podczas przypływu morza jest tu bardzo głęboko. Taka skata jak Douvres zupełnie odosobniona, przywabia do siebie twory, potrzebujące żyć zdała od ludzi i daje im schronienie. Jest to rodzaj podwodnego porostu modrepor, zatopionego labiryntu. Tam w głębiach rzadko kiedy przez nurka dosięganych, u dołu znajdują się pieczary, jaskinie, krzyżują się z sobą ciemne ulice. Mrowią się tam potworne istoty — pożerając ryby i same pożerane; straszliwe żywe kształty, nie dla ludzkiego stworzone oka, błąkają się tam w ciemnościach. Niewydatne zarysy paszcz, ryjów, maćków, płetw, skrzelów, szczęk rozwartych, szponów, pazurów, czołgają się tam, drgają, rosnę, rozkładają się i nikną pośród złowróżbnej przejrzystości. Straszliwe wiją się roje pływających stworzeń pełniąc nakaz natury. To ul hydrami zaludniony.
Ideałem tych miejsc jest okropność.
Wystawcie sobie jeżeli możecie, mrowisko zoophytów z rodzaju holoturyd!
Widzieć wnętrze morza jest to samo, co widzieć wyobraźnię świata nieznanego i to ze strony przerażającej. Otchłań podobna do nocy, tam także pakuje sen, przynajmniej pozorny — twórczego sumienia; tam to w zupełnem bezpieczeństwie, spełniają się zbrodnie bez odpowiedzialności. Tam śród straszliwego pokoju, zarysy życia, prawie widma, prawdziwe szatany pracują nad ponurem dziełem ciemności.
Przed czterdziestu laty dwie szczególnego kształtu opoki zdaleka zapowiadały Douvres żeglarzom oceanu. Były to dwa prostopadłe szczyty, ostre i pochylone, prawie dotykające do siebie wierzchołkami; zdawało się jakby to sterczały z morza dwa kły utopionego słonia; tylko że były to kły wysokie jak wieże,