Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/245

Ta strona została przepisana.

swego niewolnika, nic mu za to nie będzie, albowiem to pieniądz jego”.
Gracja i Dulcynea, stojąc w progu, z zachwyceniem słuchały słów wielebnego rektora.
Dobrodziej dalej rozdawał obrok duchowny. Był to, jakeśmy powiedzieli, dobry człowiek i chociaż między nim i mess Lethierrym istniały wstręty kastowe i osobiste, szczerze jednak przynosił mu wszelką pomoc duchową, a nawet doczesną jaką mógł rozporządzać.
Jeśli mess Lethierry był tak dalece zrujnowanym, iż nie mógł z korzyścią brać udziału w spekulacji amerykańskiej, czemużby nie miał przyjąć płatnej posady od rządu? Bywają korzystne urzędy, i dobrodziej gotów był protegować mess Lethierrego. Właśnie wakował w Jersey urząd delegata rządowego. Mess Lethierry był kochanym i cenionym, a wielebny Herode, dziekan Guernesey i surrogat biskupa, podejmuje się wyjednać dla mess Letthierrego urząd delegata w Jersey. Delegat jest znacznym urzędnikiem. Z ramienia rządu bywa obecnym na audjencjach sądowych i przy egzekucjach wyroków.
Lethierry utkwił źrenicę w twarzy doktora Herode.
— Nie lubię egzekucji, rzekł.
Doktór Herode, który dotychczas mówił głosem jednotonnym, zapalił się i rzekł surowo:
— Mess Letthierry, kara śmierci jest boską instytucją. Bóg złożył miecz w ręce człowieka. Napisano jest: „Oko za oko, ząb za ząb”.
Wielebny Ebenezer nieznacznie przysunął swoje krzesło do wielebnego Jaquemina i szepnął mu do ucha:
— Człowiek ten mówi, co mu dyktuje sumienie.
Wielebny Herode wsunął rękę do kieszeni, wy-