Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/278

Ta strona została przepisana.

Dno tej nory usłane było mchem i zielskiem. Gilliatt mieściłby się w niej jak w pokrowcu.
U wejścia grota miała dwie stopy wysokości, dalej zwężała się. Zdarzają się takie kamienne groty. Kupa kamieni, przytykająca do strony południowo — wschodniej, zasłaniała grotę od deszczów, ale nic jej nie osłaniało od wiairów północnych.
Jedno i drugie podobało się Gilliattowi.
Rozwiązane więc zostały dwa zadania: krypa miała przystań, a on pomieszkanie — tem dogodniejsze, że było tuż przy rozbitym statku.
Hak od liny z węzłami zapadł między dwa skaliste odłamy i dobrze się tam zaczepił. Gilliatt przymocował go jeszcze lepiej, przywaliwszy go wielkim kamieniem.
Potem wszedł w bezpośrednie połączenie z Duranda.
Odtąd był już u siebie.
Wielka skała Douvres była jego domem « Duranda warsztatem.
Chodzić i wracać, wstępować i zstępować — nic prostszego.
Żywo spuścił się po sznurze na pokład.
Dzień był dobry, wiodło mu się nieźle, był zadowolony; poczuł, że jest głodny.
Rozwiązał koszyk z żywnością; odkroił nożykiem kawałek wędzonej wołowiny, dodał do tego kawał g:ubego chleba, popił wodę z kubła — i podjadł doskonale.
Dobrze robić i dobrze jeść, to dwie przyjemności. Pełny żołądek podobny jest do spokojnego sumienia.
Jeszcze nie ze wszystkiem ściemniało, gdy skończył wieczerzę. Skorzystał z tego, by rozpocząć coś bardzo pilnego: ulżenie statkowi.
Część dnia przepędzi! na wydobywaniu rozmai-