Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/280

Ta strona została przepisana.

ochronić go od uszkodzenia. Czynność taka nazywa się: podszywanie futrem.
Zaopatrzywszy się w szmaty, naciągnął nogawki, na swój spencer wdział opończę, nasunął kaptur na czapkę, związał sobie pod szyją owczą skórę; tak przyodziany ujął za sznur, tęgo już teraz przymocowany do boku wielkiej skały Douvres i przypuścił szturm do tej ponurej wieży morskiej.
Pomimo, że miał poocierane ręce, szybko dostał się na płaszczyznę.
Ostatnie światła zachodu gasły. Na morzu była noc; na szczycie skały można było jeszcze coś dojrzeć.
Gilliatt skorzystał z tej ostatniej jasności, by okręcić sznur węzłowaty. Przy zgięciu jego na skale, obwinął go kilkarotnie płótnem, każde obwinięcie przymocowując jeszcze sznurkami. Było to coś w rodzaju materacyków, jakiemi sobie obwiązują kolana aktorki, gdy mają klękać albo umierać w piątym akcie.
Po ukończeniu tej roboty, Gilliatt dotąd przygarbiony wyprostował się.
Jeszcze obwiązując sznur, uczuwał jakieś niewyraźne drganie powietrza.
Wśród wieczornej ciszy wydawało się to, jakby skutek poruszania skrzydeł olbrzymiego nietoperza.
Gilliatt spojrzał do góry.
Wielki czarny krąg zataczał się dokoła jego głowy na tle nieba i białawym zmroku.
Na starych obrazach można widzieć takie kręgi nad głowami świętych. Tylko, że kręgi na obrazach są złote na tle ciemnem; tu zaś krąg był ciemny na tle jasnem. Rzecz szczególna; rzekłbyś, że jest to nocna aureola wielkiej skały.
Krąg, to przybliżał się, to oddalał zwężał się i rozszerzał.