Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/300

Ta strona została przepisana.


XIII.
Co widać i co można dojrzeć.

Olśniewający cień — takiem było to dziwne miejsce.
Czuć było w tej jaskini drżenie morza. Ruch zewnętrzny wydymał, a potem naciskał wodę wewnętrzną, z regularnością oddechu — jakby jaka tajemnicza dusza w tem zielonem łonie podnosiła się i opadała w milczeniu.
Woda dyla niepospolicie przejrzysta; Gilliatt rozpoznawał na rozmaitej głębokości zalane pokłady, powierzchie skał ostrych zielonej, coraz ciemniejszej barwy. Niektóre ciemne zupełnie zagłębienia były zapewne bezdenne.
Z dwóch stron podwodnego przedsionka, ciemne zarysy pochylonych stropów wskazywały małe poboczne jaskinie, krużganki głównej jaskini, dostępne może w chwilach bardzo znacznego odpływu morza.
Sufity w tych zaułkach pochylone były pod kątem mniej więcej rozwartym. Małe płaszczyzny na kilka stop szerokie, ogładzone przez ruch morza zagłębiały się i nikły pod temi pochyłościami.
Tu i owdzie rośliny przeszło na sążeń długie, falowały pod wodą, jak włosy wiatrem powiewane. Widać było cały las morskiej trawy.
Ponad wodą i w wodzie cała ściana jaskini od dołu do góry, od sklepienia aż do swych kończyn niewidzialnych, była utkana tem dziwnem kwieciem oceanu tak rządkiem widzialnem oku ludzkiemu. Dawni marynarze hiszpańscy nazywali to praderias del mar, Gęsty mech we wszystkich oliwkowej barwy odcieniach, okrywał granitowe naroście i wypełniał