Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/309

Ta strona została przepisana.

do czynienia z tą niewiastą, nie należy ufać jej uśmiechowi.
Wiatru było niewiele — tem lepiej działała hydrauliczna dmuchawka. Nadmiar wiatru przeszkadzałby raczę}, niż pomagał.
Gilliatt przywiózł z sobą piłę — a ukuł pilnik; piłą radził sobie z drzewem, pilnikiem z piłą. Potem urobił sobie dwie kowalskie ręce: kleszcze i cęgi. Kleszcze ściskają, cęgi służą do obracania; jedno działa jak pięść, drugie jak palce. Narzędzie jest to organizm. Powoli Gilliatt przybrał sobie pomocników i utworzył zbrojownię. Z kawałka blachy zrobił daszek nad ogniskiem.
Jednem z głównych jego zajęć było rozgatunkowywanie i naprawa bloków. Ponaprawiał koła i podczepki wind. Poodcinał uszkodzone części wszystkich balów i wyrównał ich końce. Do swych robót ciesielskich miał on, jak rzekliśmy, mnóstwo rozmaitego drzewa, złożonego na składzie i uporządkowanego według rozmiarów, kształtu i gatunku. Z jednej strony dębina, sośnina z drugiej; osobno sztuki zakrzywione, jak belki, do których przybija się obszycie dna okrętowego, a osobno proste, jak bale pomostowe. Był tam cały zapas podpór i lewarów, których z czasem mógł bardzo potrzebować.
Kto zamierza podnieść jaki ciężar, ten powinien zaopatrzeć się w belki i drągi; ale niedość tego — potrzeba sznurów. Gilliatt ponaprawiał liny cieńsze i grubsze; rosnuł nitki podartych żaglów i udało mu się wyrobić z nich doskonałe pasma, z tych sznury, któremi posztukował liny. Tylko, że takie wiązania, jako nienasycone smołą, wystawione były na gnicie; należało więc pospieszać z zastosowaniem ich do użyca. Gilliatt mógł wyrabiać tylko takie sznury, do których niepotrzeba było smoły.