Ów kawałek kredy znaleziony na statku bardzo mu się przydał.
Obie skrzynie umieścił na pokładzie Durandy w miejscu trzymającem się zupełnie dobrze.
Po ukończeniu tych przedwstępnych robót, Gilliatt miał do zwalczenia trudność największą. Teraz już szło o to, co począć z maszynę.
Rozebrać koła było możliwem, ale nie rozebrać maszynę.
Najprzód nie znał się dobrze na tym mechanizmie maszyny. Robiąc naoślep, mógł mu zadać rany nieuleczone. Wreszcie, nawet gdyby był tyle nieroztropnym i próbował rozłożyć maszynę na części, potrzebaby do tego innych narzędzi, niż te, jakie można zrobić w pieczarze zastępującej miejsce kuźni, przy wietrze wiejącym szparą, a zastępującym miech kowalski, i na kamieniu wyobrażającym kowadło. Próbując rozebrać maszynę, można było zepsuć ją zupełnie.
W tym więc wypadku można było uważać rzecz za niepodobną do wykonania.
Zdaje się, iż Gilliatt znajdował się wobec przeszkody, która się nazywa niepodobieństwem.
Co począć?
Gilliatt miał swoje pomysły.
Od czasów tego mularza-c:eśli z Salbris, który w szesnastym wieku, w niemowlęctwie nauki, o wiele przed Amontonsem, który odkrył pierwsze prawo tarcia się ciał, (Lahire drugie, a Coulomb trzecie); bez