Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/325

Ta strona została przepisana.


V.
Sub umbra .

Czasami w nocy Gilliatt roztwierał oczy i spoglądał w ciemność.
Czuł się dziwnie wzruszonym.
Oko wpatrujące się w ciemność — żałobna to sprawa; trwoga.
Cień wywiera nacisk.
Niewysłowione sklepienie cieniów; wysoka, niepodobna do zgłębienia ciemność, światło przymięszane do tej ciemności — ale światło nie wiedzieć jakie, zwyciężone i ponure. Jasność na proch roztarta — jest li to nasienie? może popiół? Miljony pochodni a żadnego oświetlenia, rozległe rozpromienienie niewyjaśniające swej tajemnicy; rozkład ognia na proch, który wydaje się być zatrzymanem stadem lecących iskier, nieład wiru i bezwładność grobu, zadanie przedstawiające otwór przepaści; zagadka ukazująca i ukrywająca swe oblicze, nieskończoność pod pokrywą ciemności — Oto jest noc. Tyle smutnych rzeczy — to gniecie człowieka.
To zbiorowisko tylu naraz tajemnic kosmicznych i fatalnych — cięży ludzkiej głowie.
Nacisk cienia oddziaływa w odwrotnym kierunku na rozmaite dusz rodzaje. Wobec nocy człowiek uznaje się niezupełnym. Widzi ciemność i czuje swą ułomność. Czarne niebo, to jak człowiek ślepy. Człowiek oko w oko z nocą, uchyla się, pada na twarz, bije czołem, czołga się ku norze, lub szuka skrzydeł. Prawie zawsze chce uciec od tej bezkształtnej obecności, nieznanej potęgi. Pyta sam siebie, co to jest? i drży, ko-