To ratowanie maszyny zamierzone przez Gilliatta było, jak już powiedzieliśmy, prawdziwem wydobyciem jej z więzienia a znaną jest cierpliwość uciekających więźni. Znaną również ich pomysłowość dochodząca do cudowności, tak jak cierpliwość do konania. Taki naprzykład Thomas uwięziony na górze św. Michała, znalazł sobie sposób ażeby schować połowę ściany w swój siennik i inny znowu w Tulle, w roku 1820 na więziennym placu służącym do przechadzek, wykrawa ołów, — jakim nożem? niepodobna odgadnąć; roztapia ten ołów na jakim ogniu? niewiadomo; wylewa ten roztopiony ołów — w jaką formę? to wiemy: w formę ulepioną z chleba. Za pomocą tego ołowiu i tej formy robi klucz, a za pomocą tego klucza otwiera zamek, którego dziurkę tylko widział. Taką niesłychaną zręczność posiadał i Gilliatt. Wlazłby on i zeszedł z urwiska Boisrosé. Był Trenckiem rozbitego statku i Latudem maszyny.
Morze dozorowało go jak stróż więzienny.
Zresztą dodoć tu należy, że chociaż deszcz dokuczał mu złośliwie, Gilliatt korzystał z niego; zrobił sobie niejaki zapas wody słodkiej. Ale pragnienie miał nieugaszone i prawie tak prędko wypróżniał swój kubeł jak go napełniał.
Pewnego dnia, był to ostatni kwietnia albo pierwszy maja, wszystko już było przygotowane.
Blat maszyny był jakby osadzony między ośmioma sznurami, idącemi od bloków, czterema z jednej strony a czterema z drugiej. Szesnaście otworów, przez które przechodziły owe sznury, zostały połączo-