Wiatr był niewielki, ale wiał od zachodu. Niedobry to zwyczaj wiatru wiejącego podczas porównania dnia z nocą.
Przypływ morza, stosownie do wiejącego wiatru rozmaicie się zachowuje przy skałach Douvres. Według jego kierunku fale wchodzą w cieśninę od wschodniej lub zachodniej strony. Jeżeli morze wchodzi od wschodu, jest dobre i łagodne; jeżeli od zachodu, jest gwałtowne. Pochodzi to stąd, że wiatr wschodni, przybywający od lądu mniej ma siły — podczas, gdy wiatr zachodni, który przeleciał Atlantyk przynosi ze sobą całą potęgę, jakiej nabrał na ogromnem przestworzu. Nawet bardzo słaby pozornie, jeżeli dmie z zachodu, jest niepokojący. Toczy bowiem ze sobą wielkie bałwany z niezmierzonej przestrzeni i więcej ich naraz wpędza w cieśninę.
Woda, wpadająca między skały, jest zawsze przerażająca. Dzieje się z nią to samo co z tłumem. Tłum jest jak płyn, gdy ilość, mogąca wejść jest mniejszą od ilości chcącej wejść, powstaje w tłumie tłoczenie się, a w wodzie miotanie. Dopóki panuje wiatr zachodni, choćby najsłabszy, skały Douvres dwa razy na dzień wytrzymują taki szturm. Morze się podnosi, przypływ naciska, skała opiera się a wejście skąpo się udziela; fala siłą wciskana podskakuje i ryczy i rozhukane bałwany uderzają na obie wewnętrzne ściany uliczki. Tym sposobem skały Douvres przy najmniejszym wietrze zachodnim, przedstawiają szczególny widok: zewnątrz na morzu między skałami burza. Ten ruch miejscowy nieograni-