Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/337

Ta strona została przepisana.

i niesforność, zmusić tę furję do łagodności. Należało zastąpić przeszkodę drażniącą, uspokajającą przeszkodą.
Gilliatt ze swoją zręcznością, silniejszą od siły, dokonywającą zwrotów takich jak wielbłąd w górach i małpy w lesie, umiejąc przechodzić niebezpiecznemi skokami z najmniejszej wypukłości kamienia na drugą to rzucając się w wodę, to wynurzając się z niej, przepływając wir, gramoląc się na skałę z liną w zębach, młotkiem w ręku, odwiązał sznur, którym u stóp mniejszej skały Douvres przymocowany był kawał ściany od przodu Durandy. Z kawałków liny zrobił rodzaj zawiasów i zawiesił kawał ten ściany na wielkich gwoździach wbitych w granit; podniósł na zawiasach całą tę płytę z desek, podobną do zasuwy szluzy; postawił krawędzią — jak się to robi ze sterem, naprzeciw fali, która drugi jej koniec popchnęła i przycisnęła do brzegu większej skały Douvres, podczas, gdy sznurowe zawiasy przytrzymywały drugą jej stronę przy skale mniejszej. Potem za pomocą gwoździ dawniej już przygotowanych, przywiązał drugi brzeg płyty do większej skały. Przymocował ją zatem do dwóch przodowych filarów wejścia i skrzyżował na tej zaporze łańcuch, jak przepaskę na pancerzu. W mniej niż w godzinę wystawił taką przegrodę przypływowi; zamknął uliczkę między skałami jakby bramą.
Ta potężna zasuwa, ciężka masa z belek i desek utworzona, która na płask leżąc byłaby tratwą, a stojąc wyglądała jak ściana, przy pomocy fal obracana była przez Gilliatta ze zręcznością skoczka na linie. Nożna było prawie powiedzieć, że wypłatano tego figla przypływowi pierwej aniżeli się zdołał spostrzec.
Był to jeden z tych wypadków, w których Jan Bart powiedziałby to, czem odzywał się zwykle do morskich fal, gdy rozbicia uniknął: złapałeś się, Angliku!