Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/342

Ta strona została przepisana.

Gilliatt, jakby się przebudził, pochwycił piłę, odciął ośm lin, potem, oddzielony już od krypy, dzięki podniesionemu morzu, na dziesięć stóp zaledwie, skoczył w nią; wziął pęk włókna, zrobił cztery pętle, przesunął je przez kółka zawczasu przygotowane i przywiązał po obu bokach krypy cztery łańcuchy od komina maszyny, przed godziną jeszcze przymocowane do boków Durandy.
Po przymocowaniu komina, Gilliatt wyswobodził górną cześć maszyny. Część pokładu Durandy przyczepiła się do niej. Gilliatt powyjmował gwoździe i tym sposobem krypa pozbyła się desek i balów, ciążących na niej, które zrzucił na skałę. Pożyteczne to było ulżenie.
Zresztą krypa, jak należało przewidywać, mocno się trzymała pod swym ciężarem. Zagłębiła się tylko w miarę. Maszyna Durandy, chociaż ciężka, nietyle jednak ważyła co kupa kamieni i działo przywieziozione niegdyś przez tę krypę z Herm.
Wszystko więc było ukończone. Nie pozostawało, jak odpłynąć.

IX.
Po powodzeniu przeszkoda.

Nie wszystko jeszcze było skończone.
Nic teraz nie było prostszego, jak otworzyć cieśninę, zamkniętą przez kawał ściany Durandy i natychmiast wyprowadzić krypę poza skały. Na morzu każda chwila jest ważną. Wiatr niewielki, zaledwie marszczący wód powierzchnię, piękny bardzo wieczór, zapowiadały piękną noc. Morze było wygładzone, ale