Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/361

Ta strona została przepisana.

Przestworze cięgle jest spokojne.
Jednak gwar rośnie, rozszerza się, ożywia, rozmowa staje się wybitniejszą.
Ktoś jest poza widnokręgiem.
Ktoś! straszliwy wicher.
Wicher — to zgraja tytanów, które nazywamy zawieją.
Nezmierna hałastra ciemnicy!
Indje nazywały ją Marout, Judea Kerubim, Grecja Akwilon. Są to niewidzialne drapieżne ptaki przestworza — Boreasze. Już nadbiegają!

II.
Wiatr od morza.

Skąd przybywają? Z niezmiernej przestrzeni. Na rozwinięcie ich żagli potrzeba rozmiarów otchłani. By olbrzymie skrzydła wichrów się rozpostarły, wichry muszą się cofnąć w bezgraniczną pustynię. Atlantyk, ocean Spokojny, te rozległe błękitne przestrzenie, stojące otworem — oto gdzie wichrom dogodnie. Zaciemniają one tamte przestworza i latają w nich stadami. Komandor Pages widział raz na otwartem morzu siedm trąb odrazu. Tam wrą dziko, obmyślają klęski. Burzyć fal spokój, jest przemijającą, a wieczną ich czynnością. Niewiadomo co mogą i co chcą te sfinksy otchłani? Gama był ich Edypem, umiał je zgadywać. W ciemni przestworza wiecznie się poruszającego, ukazują się ich chmurne oblicza. Kto dojrzy ich trupie zarysy na przestrzeni stanowiącej widnokrąg morski, ten czuje się w obecności siły niepohamowanej. Rzekłbyś, że rozum ludzki niepokoi ich i jeżą