Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/378

Ta strona została przepisana.

za drzwi służyły same skały Douvres. Z tej strony nie było czego się obawiać. Niebezpieczeństwo zagrażało od zachodu.
Od zachodu znajdowała się tylko łamifala. — Narząd ten do rozkruszania fal wymaga najmniej dwóch przedziałów; Gilliatt miał czas na zrobienie jednego tylko. Drugi budował już wobec burzy.
Na szczęście wiatr przybywał od północo-zachodu. Morze bywa niekiedy niezręczne. Wiatr ten nie wiele działał na skały Douvres. Uderzał o nie ukośnie i ani z jednej ani z drugiej strony nie wpędzał fal do cieśniny; zamiast wpadać na ulicę uderzał o ścianę Burza źle zaatakowała.
Ale napady burzy idą po krzywej linji — trzeba było spodziewać się nagłego obrotu. Jeśliby zwrot ten nastąpił od wschodu pierwej, aniżeli zbudowany zostanie drugi przedział tamy, natenczas niebezpieczeństwo byłoby wielkie. Burza w takim razie opanowałaby ulicę między skałami i wszysiko byłoby stracone.
Szaleństwo burzy wzrastało. Wszelka burza jest to uderzenie po uderzeniu. W tem leży jej siła — i w tem również błąd. Ponieważ jest wściekła, daje więc przewagę rozumowi, i człowiek broni się; ale pod jakim naciskiem! Nic potworniejszego. Ni wypoczynku, ni przerwy, rozejmu, chwili dla zaczerpnięcia oddechu. Jest jakaś nikczemność w tem marnotrawstwie sił niewyczerpanych. Czuć, że to nieskończoności dmą płuca.
Cały ogrom bezmierny hałaśliwie rzucił się na skałę Douvres. Słychać było niezliczone głosy. Któż tak krzyczy? Starożytny przestrach paniczny panuje. Chwilami zdawało się, że to przemawia, jak gdyby ktoś wydawał rozkazy. Potem hałas, głosy trąb, dziwne tupanie i ten wielki majestatyczny ryk, który marynarze nazywają pobudką oceanu. Nieo-