Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/40

Ta strona została przepisana.

i z tego, że maszt nie zawadzał ładunkowi. Tułów sam był mocno zbudowany, ciężki, ale szeroki i dobrze trzymający się na otwartem morzu. Wielu więc stawiło się do wyścigów by ją posiąść; zadanie było trudne, ale nagroda piękna. Wystąpiło naprzód siedmiu, Czy ośmiu najsilniejszych na wyspie rybaków. Próbowali kolejno: żaden nie mógł dopłynąć do Herm. Ostatni z nich, o którym wiedziano, że raz podczas wzburzonego morza przepłynął, wiosłem się tylko posługując straszliwą cieśninę morską między Serii i Brecy-Hon, powrócił z krypą zlany potem mówiąc: niepodobieństwo! Wówczas Gilliatt wstąpił do łodzi; najprzód pochwycił za rudel, potem za sznur żaglowy i wypłynął na morze. W trzy kwadranse dostał się do Herm, po trzech godzinach pomimo południowego wiatru wiejącego wpoprzek, łódź kierowana przez Gilliatta powróciła do Saint-Sampson z ballastem kamieni. Przez junactwo zabrał on jeszcze z sobą z Herm małe bronzowe działko, z którego strzelano corocznie w dniu 5 listopada, radując się śmierci Guy Fawkesa. Guy Fawkes, powiedzmy mimochodem, zmarł przed dwustu sześćdziesięciu laty; niema co mówić — długa radość.
Otóż choć tak obciążony, chociaż mu wiatr południowy dął w żagiel, odprowadził Gilliatt, a możnaby powiedzieć, odniósł krypę do Saint-Sampson.
Widząc to mess Lethierry zawołał: To dzielny marynarz!
I podał rękę Gilliatowi.
O tym mess Lethierry pomówimy jeszcze.
Krypę przysądzono Gilliatowi.
Okoliczność ta nie oddziałała na nadany mu przydomek Złego.
Niektóre osoby oświadczyły, iż w powodzeniu Gilliatta podczas owej podróży do Herm nie było nic