Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/403

Ta strona została przepisana.

naraz mnóstwo drobnych paszcz połknąć chciało.
Piąte wydłużenie trysnęło ze szczeliny, przeszłe po innych i obwiesiło się dokoła piersi Gilliatta. Pod tym przerażającym uściskiem Gilliatt zaledwie mógł oddychać.
Te pasy ostre rozpłaszczały się ku końcowi długości jak klinga szpady ku rękojeści. Wyraźnie należały wszystkie do jednego środkowego punktu. Łaziły i czołgały się po Gilliacie. Czuł, że te uciski zmieniają miejsce.
W tem jakieś szerokie i przypłaszczone ciało wylazło z pod szczeliny. Był to punkt środkowy; pięć pasów łączyło się z nim jak promienie. Po drugiej stronie tego ohydnego kręgu widać było koniec trzech innych maćków, pozostałych w zagłębieniu skały. Z pośród tej lepkości dwoje ócz wyglądało.
Oczy te patrzyły na Gilliatta.
Gilliatt poznał głowonoga.

II.
Głowonóg.

By uwierzyć w istnienie takiego stworzenia, trzeba je widzieć.
W porównaniu z niem dawne hydry śmiech tylko wzbudzają.
Skłonni jesteśmy do uwierzenia, że niepochwytne marzydła snów naszych mogą spotkać w rzeczywistości pewne magnesy przyciągające do siebie owe niewykształcone zarysy, i że marzenia nieokreślone przyodzieją się w ciało, staną się istotami. Nie-