Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/405

Ta strona została przepisana.

da roztacza i ukrywa cały swój przepych, w zazębieniach nigdy niezwiedzanych, w nieznanych lochach gdzie mnóstwo roślinności, skorupiaków i muszli, w głębokiem podziemiu oceanu, pływak, któryby tam odważał się dosięgnąć zachwycony pięknością miejsca, narazi się na spotkanie. Gdy ci się ono zdarzy, nie bądź ciekawy i zmykaj! Wchodzisz olśniony, przerażony wyjdziesz.
Oto czem jest to spotkanie, zawsze możebne na skałach otwartego morza.
Szarawy kształt drży w wodzie; wielkie to jak ręka, a długie może na pół łokcia. To szmata. Kształt ten podobny jest do zamkniętego parasola niemającego rączki. Łachman ten zwolna przybliża się ku tobie. W tem roztwiera się; ośm promieni tryska nagle dokoła twarzy o dwu oczach; promienie te żyją, w ich falowaniu jest połysk, jest to rodzaj szprych u koła, rozwinięte, ma ono cztery do pięciu stóp średnicy. Straszliwy rozkwit! Oto co rzuca się na ciebie.
Pokraka zahacza człowieka.
Stworzenie to lgnie do swej zdobyczy, okrywa ją i wiąże swemi długiemi taśmami. Pod spodem jest żółtawe, z wierzchu ma barwę ziemi. Trudno określić ten odcień prochu; rzekłbyś, że zwierzę to utworzone jest z popiołów zawieszonych w wodzie. Jest ono z rodzaju pająków pod względem kształtu, kameleonem co do ubarwienia. Rozgniewane zdaje się fioletowem. Przerażający ten przedmiot jest miękki!
Jego węzły krępują, dotknięcie paraliżuje.
Ma pozór szkorbutu i gangreny. To choroba ułożona w potworność.
Oderwać tego niepodobna. Głowonóg szczelnie przylega do swej zdobyczy. Jak? Próżnią. Ośm maćków, szerokich przy osadzie, stopniowo się zaostrza i kończy jak igły. Pod każdym z nich idą dwoma