Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/408

Ta strona została przepisana.

ma także miłosne poczucie, oczekuje hymenu. Upiększa się, zapala, oświetla i z wysokości jakiejkolwiek skały możem widzieć pod sobą w ciemnej głębi roztaczające się blade promieniowanie, słońce- upiór.
Głowonóg pływa i chodzi także. Jest cokolwiek rybą, a mimo to cokolwiek płazem. Czołga się po dnie morskim. Chodzi, korzysta ze swoich ośmiu łap, suwa się jak gąsienica.
Niema kości, niema krwi, niema mięsa. Jest próżny; wewnątrz niego niema nic. To skóra. Jego ośm łap można wywrócić na nicę, jak palce rękawiczki.
Jeden tylko ma otwór pośrodku swoich promieni. Jedyny ten otwór jestli kanałem odchodowym czy też paszczą? Jednem i drugiem razem.
Tenże sam otwór spełnia dwie czynności. Jest to wejście i wyjście.
Cały potwór jest zimny.
Carnass Śródziemnego morza jest odrażający. Wstrętnem jest dotknięcie tej ożywionej galarety otaczającej pływaka; ręce w niej grzęzną, palce toną, rozdziera się ją a nie zabija, wyrywa nieodejmując; rodzaj istoty płynnej i upartej, prześlizgającej się między palcami. Ale gorzej jest spotkać głowonoga. To głowa Meduzy z ośmioma wężami.
Niema uścisku podobnego do jego ujęcia.
Rzekłbyś, że to jest napastująca cię maszyna pneumatyczna. Masz do czynienia z próżnią uzbrojoną w łapy. Nie drapie pazurami ani kąsa zębami, tylko ci krew wysysa. To gorsze niż ukąszenie. Szpony są niczem w porównaniu z bańką. Szpony, to bestja wciskająca się w twe ciało; ty sam wciskasz się w bestję. Mięśnie twe wydymają się, fibry kurczą, skóra pęka pod szkaradnem wytężeniem, krew tryska i okropnie się miesza z płynem mięczaka. Zwierz opa-